niedziela, 27 września 2009

Balance of red

Skończyłem niedawno malowanie kolejnego obrazu - a właściwie dwóch (dyptyk).
Zatytułowałem je "Balance of red : temptation" i "Balance of red : after ".
Chciałem aby udała mi się taka sztuka ;-) aby zachować równowagę czerwieni na obydwu obrazkach.












Myślę, że łatwo zauważyć próbę zbilansowania brakującej czerwieni w jabłku, czerwienią paznokci ...
Czy dzięki tym zabiegom oraz moim próbom narzucenia interpretacji obraz żyje ?
Nie wiem ...

Za to wiem na pewno kto (świadomie napisałem "kto" a nie "co") rządzi ludzką naturą, a wodząc na pokuszenie ma możliwość wpływania na życie....


S. Erazmus
29.09.2009


P.S.
;-)


niedziela, 20 września 2009

Takie tam różności ...

Znowu odczułem potrzebę pochwalenia się moimi obrazkami. Poniżej zamiściłem pewne trzy sprzed kilku lat : "Trudy baletu", "Odwaga", "Ulotna wolność myśli"

Jednak nie wiem dla czego akurat je właśnie chiałem pokazać razem - wiem, że jest coś co je łączy, mają jakiś wspólny element...
Przynajmniej na mnie działa to coś niewytłumaczalnego, coś co powduje, że hipnotyzują i muszę je obejrzeć wszystkie trzy - w zamieszczonej kolejnośći oczywiście - by powrócić z zamyślenia do realnego świata .
Myślę, że to "coś" sprawia, że obrazy te "żyją".
















"Trudy baletu"












"Odwaga"















"Ulotna wolność myśli"


20.09.2009
S.Erazmus


P.S.
Oczywiście nie wszyscy muszą się zgadzać z moją interpretacją ;-)

piątek, 18 września 2009

Cymbaliści – czyli trochę o Witkacym

„Było cymbalistów wielu,
Ale żaden nie śmiał zagrać przy Jankielu”
– czy jakoś tak...

Wielu różnych artystów (z racji swoich zainteresowań mam na myśli głównie malarzy) czasem gorszych lub lepszych, bardzo dobrych czy też genialnych, zostawiło swój ślad na naszej polskiej ziemi.
Jednych lubimy mniej lub bardziej, innych cenimy za podejmowaną tematykę i treści a innych za piękno formy lub grę kolorów. Jednakże są też tacy, których przy jednoczesnym podziwie dla ich dokonań nie tolerujemy, nienawidzimy albo nawet boimy się. Tak, boimy się nie rozumiejąc do końca o co im chodziło, co chcieli powiedzieć, jakie przesłanie nieśli, o czym mówią ich utrwalone na obrazach i rysunkach wizje. Czy chcieli pokazać inne piękno czy też alternatywny świat?









Naprawdę genialne zdjęcie portretowe

Chodzi mi tutaj głównie o tzw. młodopolskich twórców, a przede wszystkim Witkacego, którego 70 rocznica śmierci właśnie przypada na 18 IX.

Myślę, że należy mu się i jemu podobnym kilka słów ode mnie. Gdyż poeci i malarze ci (oczywiście dodając do tego grona romantyków) mieli na mnie ogromne oddziaływanie za czasów mojej młodości (wczesne lata 80) - wpływając na moje czyny i życiowe decyzje....

Wracając do Witkacego - wtedy jednak zupełnie inaczej na niego patrzyłem, zupełnie inaczej oceniałem jego twórczość, byłem zafascynowany obrazami i portretami przedstawiającymi jego wizje i inny sposób obserwacji ludzi i otoczenia a właściwie utrwalania ich w rozmaitych formach twórczych. Ogromne wrażenie robiła na mnie jego zdolność do tworzenia oryginalnych często niesamowitych sformułowań. Podobną zdolność do „słowotwórstwa” napotkałem jeszcze tylko u Lema – choć nie twierdzę, że innych nie było.

Zaiste słowa: „Nad zrębem planety, pośród gwiezdnej nocy szereg alefów w nieskończoność płynie i nieskończoność unieskończoniona zawiera sama w sobie przez siebie zdradzona kłęby, kłęby, kłęby tytanów i rogate widma ... ” godne są wielkiego geniusza dzisiejszych czasów, np. Stephena Hawkinga.

Jak bardzo genialny umysł trzeba mieć by wymyśleć takie strofy – za pomocą poezji podać matematyczną formułę przestrzeni kosmicznej (nie będąc wykształconym astrofizykiem i bez nowoczesnej aparatury obserwacyjnej).
Samo sformułowanie „szereg alefów w nieskończoność płynie” genialnie obrazuje znaczenie pierwszej litery alfabetu hebrajskiego w matematyce.

Bo wszystko to, jest jak "..serce i rozum, wiedza i sztuka wyśniona (...) a nadzieja rośnie jak wielka rzeka, która po obu brzegach wzbiera..." - nie pamiętam dokładnie tej strofy ;-), ale świetnie nadaje się do tego by połączyć "szkiełko mędrca" i "ducha" - to o czym Witkacy myślał i pisał, wyobrażał sobie i utrwalał na płótnie czy papierze.

Swoje obserwacje, poglądy na życie i sztukę, niezwykle trafne wnioski a nawet zadziwiające i niezwykłe poglądy filozoficzne i socjologiczne zamieścił Witkacy w wielu swoich publikacjach:

… sztuka, na równi z religią i metafizyką, była jednym ze środków, przy pomocy których człowiek od wieków starał się uwolnić od męczarni istnienia jako takiego, tego codziennego. Dawniej męką był strach przed nieznanym i groźnym, dziś jest to raczej strach przed pospolitością, która nas zalewa ze wszystkich stron i w krótkim czasie pokryje prawdopodobnie zupełnie. („Teatr” 1939)

Jego wszechstronność twórcza świadczy o wielkim formacie artysty, jakże ja mu zazdrościłem (i chyba trochęn adal zazdroszczę) umiejętności portretowania i przelewania swoich wyobrażeń na obrazy czy papier…
Mógłbym niemalże bez przerwy oglądać jego rysunki i portrety. Robią wrażenie i zapadają w umysł jego oniryczne wizje oraz różne wymyślone światy i fantastyczne wyobrażenia, które dodatkowo fascynują swoją formą, doborem kolorów i czymś jeszcze … - tą „iskrą”, tym czymś co zmusza do zatrzymania wzroku i dłuższego przyjrzenia się obrazowi.













Oglądając jego obrazy rzeczywiście można powiedzieć, że one żyją.
(Mam tylko nadzieję, że nie naruszyłem żadnych praw, zamieszczając tutaj obrazki Witkacego)

Jednakże z biegiem lat mój podziw dla Witkacego słabł - w miarę rozwijania w sobie zdolności do interpretowania i
subiektywnej oceny sztuki a także w miarę zdobywania doświadczenia w umiejętności dostrzegania co jest ważne w sztuce (tzn. malarstwie), zaczynałem inaczej patrzeć na jego „geniusz”.
Zacząłem zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście jego prace są oryginalne i genialne, dla tego bo to on był wnikliwym obserwatorem i genialnym artystą potrafiącym utrwalić myśli, wyobrażenia i uczucia – czy wszystko to efekt stosowanych przez wielu twórców tej epoki różnych wspomagaczy umysłu (narkotyki i alkohol).
Wszystkie te środki „zielonej wróżki” spowodowały, że rzeczywiście wiele jego obrazów ożyło (ale dla mnie teraz, w innym alternatywnym świecie). Dzięki temu jedynie nie można zaprzeczyć symptomów genialności jego pracom.
Jednak świadomość tego, że Witkacy i współcześni mu tworzyli w upojeniu alkoholowym albo pod wpływem rozmaitych środków i wspomagaczy powoduje że zaczynam mniej cenić takich twórców. Łatwo było oszukać takiego młodego fascynata jak ja, ślepo i fanatycznie zapatrzonego w genialnych twórców - poetów i malarzy...


Doświadczenie życiowe zrobiło swoje, zaczynam zdawać sobie sprawę, że ich wizje tak na prawdę nie są ich ale są produkcją (może projekcją) ich „przeciążonych chemią” mózgów.
To nie ich zasługa, że byli genialni, mój zachwyt dla nich i zazdrość gdzieś znikł…
Przestały też mnie dziwić, fascynować i imponować ich zdolności słowotwórcze, chociaż wciąż pozostaję pod wrażeniem utrwalonych na papierze (obrazy i pisma) wizji, wyobrażeń i przeróżnych sformułowań.


Wydaje mi się, że wiem już co było "natchnieniem" Witkacego gdy wymyślił „schujowacenie mózgowia” (poniżej jego obrazek o takim samym tytule):



Do prawdy obrazek ten robi wrażenie – na pewno jest dobry bo przyciąga uwagę i nakazuje zatrzymać się przed nim na chwilę, forma też jest niezwykła – ale czy ten obraz rzeczywiście żyje ? W każdym razie na pewno szokuje, inskrypcja wskazuje, że artysta nie palił od 69 dni ale nie żałował sobie „pyfka” ;-)

Chyba wiem też wiem, skąd brała się u niego taka wnikliwość obserwacji i trafność wniosków (przykład poniżej):
„..Jako właściciel wielkiej firmy gębowzorów, czyli będąc po prostu psychologicznym portrecistą, mam tę wadę że gęba ludzka w niesamowity sposób mnie interesuje. Normalnie idąc po ulicy musiałem każdą twarz zarejestrować: wziąć ją w siebie, szybko strawić intuicyjnie i określić, i wyrzygać …” (”Niemyte dusze” ok. 1936)

Dlatego dzisiaj powiedział bym inaczej : jak bardzo pokręcony i popaprany trzeba mieć umysł aby zażywać różne paskudztwa by móc tworzyć i pisać dzieła jak Witkacy i inni mu podobni – już wiem, że nie jest to sprawa ani geniuszu ani pokręconego umysłu – chociaż czasami jest to tożsame - lecz wizji i wyobrażeń pod wpływem "chemicznego przeciążenia".

Podsumowując : Witkacy i wszyci ci z wielu młodopolskich (modernistycznych) artystów próbujących zawładnąć sercami i umysłami otaczających ich ludzi mają wspólną cechę – większości z nich udała się ta sztuka – większość z nich odcisnęła prawdziwe piętno na tych sercach i umysłach.
Ja dopatruję się tutaj wspólnej przyczyny tej cechy – w moim mniemaniu „tworzyli” oni swoje dzieła pozostając pod wpływem „zielonej wróżki”. Wywoływanie wizji takimi „wspomagaczami” jest chyba drogą na skróty, pójściem na łatwiznę.
Dla tego uważam, że naprawdę genialny jest ten artysta, który „widzi zamkniętymi oczami”, wyobraża sobie i tworzy sam z siebie bez „wspomagania”– to taki, który potrafi odcisnąć ślad na uczuciach, sercu i umyśle bez uciekania się do wywoływania szoku i uciekania się do najniższych ludzkich instynktów.


Dla mnie taki artysta jest dopiero „Jankielem „ z którym nikt równać się nie może a nawet nie próbuje, „nawet by nie śmiał” ….


Już więc wiem i rozumiem, że cymbalista nie jest równy cymbaliście – chociaż raczej powinienem użyć słowa cymbał cymbałowi.

S.Erazmus
18.09.2009


P.S.
Na pocieszenie dla siebie – aby się trochę dowartościować i napełnić małą nadzieją, że warto jednak tworzyć, lub chociaż próbować … :

Wartość tych kresek, tak dziś pogardzanych,
Oceni kiedyś jakiś przyszły znawca,
Nic w nich, ach, nie ma modern udawanych,
Dyletantyzmów szewca albo krawca.
(„Do przyjaciół lekarzy, lata 30”)

A może to ja się mylę, może właśnie uleganie wpływom środków spod znaku „zielonej wróżki” jest metodą na bycie ekscentrycznym, mądrzejszym, lepszym ….
Ale co wtedy z tymi, którzy są naprawdę dobrzy i bez tego ?


sobota, 5 września 2009

Nie tylko "Piórka "


Podczas lata przychodzi czas, kiedy człowiek musi się "podporządkować" i spędzić trochę czasu na plaży wystawiając się na działanie słońca. No i ja również się podporządkowałem… Po paru chwilach, kiedy znudziło mi się oglądanie prawie nieosłonionych ciał oddałem się lekturze. Tym razem wziąłem na wakacje, ze sobą tomik poezji Jana Sztaundyngera: „ Nie tylko „Piórka” ”– który to, zakurzony pomiędzy innymi, dawno już zapomnianymi przeze mnie książkami z lat 70/80-tych został prze zemnie na nowo odkryty. Prawdziwa skarbnica śmiesznych i pełnych ironii oraz życiowych prawd fraszek, pouczających przysłów, a także mądrych i pięknych wierszy o ludziach i życiu. Polecam, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to lektura łatwa i lekka na wakacyjny relaks, a wręcz bardzo refleksyjna. Za to trafność i śmieszność fraszek naprawdę rekompensują poświęcony czas – może dzięki temu mogę powiedzieć, że miałem udany urlop.


Oto kilka ciekawych (wg mnie) przykładów:


Miłość

Wdzięczność bez granic
Za wszystko i - za nic.


Brak świadków
Cnotliwa nie ma świadków
Na gładkość swoich pośladków.


Brak trzech „o”
Brak okazji, odwagi, ochoty –
Powody niejednej cnoty.


O brzózkę
Kochałeś brzózkę, gdy była ładną.
Kochaj, gdy jej listki spadną.


Ciężar świata
Czy czasem
Nie ty, kobieto, jesteś Atlasem ?


Trudności
W sporach z żoną
Ona sędzią jest i stroną.


Żonie na pociechę
Gwiazd milion. Słońce jedno,
Przy którym gwiazdy bledną.


Napis na moim grobie
Taki napis na grobie by mnie cieszył
„Nie byle kto, bo byle czym się cieszył” .


Śmierć poety
Gdy nikt już książek jego nie otwiera,
Wtedy dopiero poeta umiera…




Zbiór poezji tego poety został opatrzony naprawdę ciekawymi i niezwykłymi rysunkami,
często ilustrującymi podejmowaną tematykę w poszczególnych rozdziałach (Fraszki o fraszkach, Piórka…, Krople liryczne, Szumowiny, Życie i przemijanie….).
Jako zapobiegliwy artysta ;-) - (o ile artyści kiedykolwiek są zapobiegliwi i przewidujący) -

na plażę zabierałem także przybory do rysowania.
Pozostając pod urokiem fraszek, poezji i rysunków, a także pod wpływem pięknych ;-) nadmorskich widoków (a może po to aby jakoś łatwiej przetrwać plażowanie) z wielką pasją wziąłem się za rysowanie - nasladjuąc styl autora ilustracji.

Efekty zamieszczam poniżej – jedne rysunki są lepsze inne gorsze – kilka z nich jest kompletnie „zmałpowanych” z tych, które znalazłem pomiędzy fraszkami ;-)
Kilka opatrzyłem tytułami rozdziałów z tego zbioru.

















Królewski paw




















"Piórka" i Wieczorna zaduma

















Black Sabath i Pokora...





















"Krople liryczne" i Rosa













Narcyz(a), "Krople liryczne II", "Życie i przemijanie"


























"Szumowiny"i "Nowalijki..."




















Krzyk I, Krzyk II
















"Wiejskie i lesne" i "Rymy"


Sylwester Erazmus
Sierpień 2009