niedziela, 8 maja 2011

My Lady Greensleeves

Opowiem Wam historię ...


 Alas, my love, you do me wrong
To cast me off discourteously;
And I have loved you so long,
Delighting in your company,
(…)
Well, I pray to God on high,
That my constancy mayst see,
And that yet once before I die,
Thou wilt vouchsafe to love me.
 




Greensleeves was all my joy,
Greensleeves was my delight;
Greensleeves was my heart of gold,
 (...)
Greensleeves, farewell! Adieu!
God I pray t prosper thee;
For I am still thy lover true,
Come once again and love me…









Prawdopodobnie historia, która jest treścią pieśni Greensleevs nie jest prawdziwa, ale jest piękna….
Piękna też była sztuka Rossettiego  (Dante Gabriel) –  malarstwo i poezja…
Pełna tajemniczej ulotności i lekkości , spowita jakby mgłą…
Jego portrety kobiet rzucają urok na widza swoim blaskiem nieomal żywych oczu..
Przyciągą jakaś magia…  jakby chodziło jeszcze o coś … ech... brak mi słów.

Przy najmniej ja tak dobieram tę sztukę.
Poniżej zamieszczam link do obrazu pod takim samym tytułem jak tytuł tego artykułu.

http://en.wikipedia.org/wiki/Greensleeves
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Greensleeves-rossetti-mod.jpg

 
Zastanawiające jest dla mnie to, co jest powdem, że większość artystów (malarzy, poetów, rzeźbiarzy) uwiecznia w swoich dziełach kobiety.  Są one przedmiotem i podmiotem ich sztuki - przynajmniej tych, którym chodzi o przedstawienie piekna. Jakby każdy śnił o swojej Lady Greensleeves, jakby pragnęli, by każda uwieczniona (właściwe słowo) przez nich piękność okazała się ich Galateą...

S.Erazmus
2011-05-08

P.S.
Poniżej zamieszczam też link do najpiękniejszego wykonania (wg mnie) tej pieśni:
http://www.youtube.com/watch?v=33Ja6ZcdS8w&feature=related
 

To ci dopero sztuka ;-)